Chwila wytchnienia...
od budowy, oczywiście! Mamy dzisiaj jeden niecały dzień odpoczynku extra, kiedy nie trzeba jechać do hurtowni (na szczęście większość materiałów zamawiamy w jednej), odbierać faktur, szukać najlepszych cen itd. Nasi budowlańcy wrócą na plac boju dopiero jutro, więc i my możemy chwilę odetchnąć. Chocież sami nie pracujemy fizycznie na budowie, organizowanie wszystkiego i załatwianie całej masy spraw wymaga nie lada kondycji. Ja, na przykład, złapałam przeziębienie, choć na dworze ostatnio było u nas koło 28 stopni. Ku przestrodze dla tych, którzy mają mało czasu: budowanie systemem gospodarczym wymaga dużego zaangażowania inwestora. Wysiłek ten jednak nie tylko opłaca się finansowo, ale także daje satysfakcję, gdy wszystko ładnie posuwa się do przodu, a my w tym aktywnie uczestniczymy. Nawet w weekend z mężem załatwiamy sprawy, przywozimy z hurtowni drobne materiały, o których ekipa "przypomniała sobie" w ostatniej chwili, załatwiamy wyceny... W ciągu tygodnia wracamy do domu dopiero wieczorem - dlatego dzisiejszy "wolny" dzień wart jest wspomienia na blogu. Po porannym podlaniu betonu resztę tego cennego dnia zamierzam wykorzystać na podkurowanie się, bo jutro zaczynamy od wizyty w tartaku. Na więźbę teoretycznie czeka się 2-3 tygodnie, ale nasi budowlańcy żartują, że 2-3 tygodnie to jest opóźnienia. Nie ma więc co zwlekać...