Jak zaczęliśmy budować naszą Oliwkę
Minęło trochę czasu zanim uświadomiliśmy sobie z mężem, że zmiana małego, dwupokojowego mieszkania na większe, czteropokojowe, niekoniecznie musi być idealnym rozwiązaniem na całe życie. Początkowo myśleliśmy tylko o posiadaniu większej przestrzeni na upychanie szpargałów, pokoju dla dziecka, wygodnego salonu i schodów. Wszystko to mogłoby nam zapewnić komfortowe mieszkanie. Dopiero gdy znajomi męża zaczęli budować dom, zaczęliśmy się zastanawiać nad takim rozwiązaniem. Czy nie byłoby wspaniale mieć swój własny kawałek ziemi, żyć w bliskim kontakcie z naturą i z dala od miejskiego zgiełku? Ta perspektywa do nas przemówiła i po jakimś czasie uświadomiliśmy sobie, że zamieniając mieszkanie na mieszkanie popełnilibyśmy błąd. Z czasem zatęsknilibyśmy za spokojnym życiem na wsi, jedzeniem posiłków we własnym ogrodzie i możliwością obserwowania zwierząt i roślin wokół własnego domu. Jesteśmy domatorami, uważamy więc, że szukając gniazdka na całe życie, nie ma co wybierać półśrodków. A ponieważ zakup mieszkania w mieście i budowa domu pod miastem wiążą się z podobnie wysokimi kosztami, tym bardziej byliśmy skłonni podjąć się wyzwania, jakim jest tworzenie wspólnego gniazdka od podstaw.
Zaczęliśmy więc rozglądać się za działką. Musiała być położona w ładnej, wiejskiej okolicy, ale blisko Wrocławia i z dobrą komunikacją autobusową. W ciągu 2 miesięcy udało nam się znaleźć tę wymarzoną, którą kupiliśmy. Działeczka ma 1125m2. W naszej przyszłej miejscowości jest szkoła podstawowa i gimnazjum, przychodnia, biblioteka, kilka sklepów, 2 zabytkowe kościoły i autobus jeżdżący co pół godziny - słowem, wszystko czego potrzebuje taka rozwojowa rodzinka jak nasza. Niedawno zaczęliśmy też rozważać kupno bliźniaczej działki obok. Moglibyśmy na niej stworzyć mały gaik i łąkę, które cudnie wyglądałyby na wzgórzu, na którym znajduje się ta działka. Posiadając dużą działkę z urozmaiconym ukształtowaniem terenu mielibyśmy idealne warunki do stworzenia ogrodu naturalnego, w którym rosłyby jedynie rodzime, dzikie rośliny naturalnej wielkości - a o takim ogrodzie właśnie marzę. Poza tym bylibyśmy ostatnim domem przy naszej polnej drodze, co daje większą prywatność. Niestety, nie obyłoby się bez znacznie większego kredytu... Mimo obaw, zdecydowaliśmy się jednak kupić tę działkę! Stwierdziliśmy, że żałowalibyśmy, gdybyśmy zrobili inaczej. Dziś podpisaliśmy więc akt notarialny i oto staliśmy się właścicielami ziemi o łącznej powierzchni 2300m2.
Zaczynamy zatem budowę domku na wsi. Chciałabym, by pasował do otaczającej okolicy. Marzy mi się taka sielska chatka z miedzianą dachówką, białym tynkiem i cokołem z naturalnego kamienia. Do tego drewniany ganeczek z tyłu domu i drewniane ozdoby: pod daszkiem nad drzwiami wejściowymi i pod dachem z boku domu i garażu. No i oczywiście romantyczny płotek... Zobaczymy, ile z tych planów uda nam się zrealizować.
Na dzień dzisiejszy mamy już umówioną ekipę (dom wraz z dachem będą nam budować górale spod Zakopanego, których polecił nam znajomy). Na działce stanęła też sławojka kupiona od innego "budowniczego" 30km od naszej działki. Kilka dni temu zebraliśmy też humus, w czym pomogli nam drogowcy budujący nieopodal trasę S8. Mieli dużą koparkę, więc robota zajęła im tylko 2 godziny. W tym czasie na naszej dotychczas tylko lekko "pagórkowatej" działce wyrosły 3 spore góry.
Biuro już jest - mąż wkopał je osobiście :)
Teren pod budowę domu przygotowany!
Jutro odbieram deski szalunkowe, które geodeta częściowo wykorzysta do wytyczenia budynku na działce. Złożymy też pierwsze zamówienie w hurtowni - najpierw bloczki fundamentowe i stal. W poniedziałek chłopaki mają zacząć kopać fundamenty...
Przed rozpoczęciem budowy inwestorzy wybiorą się jeszcze na 3 dni zaszyć się w górskiej dziczy, by zebrać siły na budowę. Budujemy systemem gospodarczym, więc sami będziemy musieli zmagać się z ewentualnymi problemami. Pierwsze już są - okazało się, że zakład energtyczny zapomniał, że miał pociągnąć do naszej działki prąd. Na razie będziemy musieli korzystać więc z uprzejmości sąsiada. Wody też jeszcze nie mamy, chocież infrastruktura już jest - ZUK komplikuje sprawy papierkowe, bo nie podoba mu się, że do wykonania przyłącza została zatrudniona tańsza firma prywatna, a przecież powinniśmy byli dać im zarobić... Woda zatem będzie od drugiego sąsiada póki co...
Komentarze